to, że niedługo zostaną rodzicami.
Książę odwrócił się od okna i chrząknął. Może powiedziałam coś nie tak? - spłoszyła się Pia. Nie miała zielonego pojęcia o dworskiej etykiecie. Chyba rzeczywiście coś było nie tak, bo książę odparł z powagą: - Są z sobą szczęśliwi, pani Renati. Pia najchętniej wbiłaby się w skórzane oparcie siedzenia. Musi uważać na to, co mówi. Nie wolno jej pleść byle czego. Ale przecież nie nad wszystkim da się zapanować. Poza tym to już naprawdę przesada. Facet jest wprawdzie księciem, ale w końcu to też człowiek. I co z tego, że ma tytuł? Czy przez to jest lepszy niż ona? No, Jennifer wyraża się o nim w samych superlatywach. A i gazety prześcigają się w zachwytach, rozpisując się, jakim jest wspaniałym ojcem dla swoich synków. Cóż, kolorowe pisma może i nie są najbardziej wiarygodnym źródłem informacji, ale Jennifer zawsze mówi tylko to, co naprawdę myśli. R S Może Pia źle go oceniła na przyjęciu weselnym. Poznała go przecież wieczorem, a on miał za sobą dzień wypełniony oficjalnymi spotkaniami i mnóstwem przedślubnych uroczystości. Pewnie miał już trochę dość, dlatego był nieco zdystansowany. Jego żona zmarła nagle, miała tętniaka. Jej śmierć z pewnością bardzo go przygnębiła i zmieniła nastawienie do świata. Nic dziwnego, że stał się ostrożniejszy w stosunku do niezamężnych kobiet. Na pewno niejedna ostrzy sobie na niego zęby. A gdyby Pia wyszła za mąż za wspaniałego mężczyznę i była z nim szczęśliwa, a on nagle by zmarł? Gdyby została młodą wdową z małymi dziećmi, o której względy zabiegałoby wielu mężczyzn, to czy nie byłaby nieufna? - Wcale w to nie wątpię, Wasza Wysokość. - Wprawdzie nie od razu, ale dobrze, że przypomniała sobie o tytule. Odgarnęła z twarzy pasmo jasnych włosów. Wilgotne morskie powietrze już nie może im bardziej zaszkodzić. Po długim locie z Waszyngtonu wyglądała beznadziejnie. - Chciałam tylko powiedzieć, że trudno mi sobie wyobrazić Jennifer jako matkę. Przez dwa lata pracowałyśmy razem w obozie Haffali. Jennifer robiła wszystko: sprzątała latryny, czyściła brudne namioty, w ciężkich buciorach wspinała się po górach, nosząc zapasy wody. Gdy chodzi o biednych i potrzebujących, nie poddaje się łatwo. Wasza Wysokość sam się o tym przekona. Ale ona chyba nie za bardzo zna się na pluszowych królikach i dziecinnych rowerkach. To miałam na myśli. Federico skinął głową. R S - Rozumiem. W takim razie bardzo się cieszę, że u jej boku będzie ktoś, komu nie brak instynktu macierzyńskiego. Do narodzin dziecka pozostało jeszcze sześć tygodni. To bardzo dobrze, że przez ten czas nie będzie sama. Z jego twarzy niczego nie można było wyczytać. Ton głos też nie był żadną wskazówką. Książę zachowywał się