Shey uśmiechnęła się szeroko.
- To może znaczyć tylko jedno: że dobrze się staram. - Wygodnie ci? - zapytał Tanner. Nadal był jakby nieobecny, może zamyślony. To były pierwsze słowa, które wypowiedział do niej po tym, jak stwierdziła, że dobrze się stara. W jej zamierzeniu miał być to żart, ale Tanner najwyraźniej wziął je sobie do serca. Wprawdzie nieustannie próbowała przekonać go, by zrezygnował ze swoich zamierzeń, jednak to jego wycofanie trochę ją zdeprymowało. Nim poszła do łazienki, Tanner bez słowa podał jej jedwabną piżamę, o wiele na nią za dużą, ale gdy już się w nią ubrała, musiała przyznać, że czuła się fantastycznie i seksownie. Jedwab był wspaniale gładki, miękki i chłodny. Pełna dekadencja. Do tej pory Shey z upodobaniem ubierała się w skórę i dżins, ale teraz w skrytości ducha zaczęła się zastanawiać, czy może nie kupić sobie czegoś jedwabnego. Najlepsza będzie jedwabna bielizna. Coś, o czym nikt poza nią nie będzie wiedzieć, więc jej wizerunek twardej dziewczyny nie ucierpi. A teraz bardziej niż kiedykolwiek musi o to zabiegać. Jeśli Tanner dostrzeże jakąś rysę, może to wykorzystać. Kto wie? Jej zadaniem jest utrzymanie go z daleka od Parker i wyrobienie w nim przekonania, że nic tu nie zdziała i może spokojnie wracać do domu. Sam, bez narzeczonej. Dzisiejszy dzień okazał się znacznie lepszy, niż się na to zanosiło. Tanner świetnie sprawdził się w kawiarni, Shey nie miała z nim żadnego problemu. Wieczorna gra w pokera też była miłą rozrywką. Ochroniarze Jego Wysokości okazali się całkiem przyjemnymi ludźmi. Poza tym stanowili coś w rodzaju buforu między nią a księciem. Peter prawie przez cały wieczór z nią flirtował, ale Shey nie odbierała tego osobiście. Po prostu facet miał taki charakter, nie potrafił się powstrzymać. Trudno było brać mu to za złe. Emil też jest chłopakiem całkiem do rzeczy. No i ma zaraźliwy śmiech. Tonio wydaje się najbardziej poważny z nich trzech, ale pod koniec i on zaczął się rozluźniać. Póki Tanner ich nie wykopał. Shey nie chciało się wychodzić z łazienki. Dość miała na dzisiaj towarzystwa księcia. Najchętniej, poszłaby sobie teraz do domu. Bała się jednak, że gdy tylko wyjdzie, Tanner wyruszy na poszukiwania Parker. Tak jak to zapowiedział. Zrobiła głęboki wdech i otworzyła drzwi. Tanner stał przy kanapie, ale gdy tylko Shey pojawiła się w drzwiach, wbił w nią wzrok. Shey pospiesznie popatrzyła po sobie. W porządku, było dokładnie tak, jak myślała. Za duża piżama skutecznie maskowała jej kobiecość. A zatem Jego Wysokości chodzi o coś innego. Przez cały dzień przyłapywała go na tych dziwnych spojrzeniach. Na początku denerwowało ją to, potem machnęła ręką. ale teraz zrobiło się jej jakoś ciepło na sercu. - Słucham? - zapytała.