- Miło spędzamy razem czas, jest nam przyjemnie. -
Tanner upił kolejny łyk. - Skosztuj wina. Posłuchała. Wino, jak się spodziewała, smakowało wybornie. Podobnie jak jedzenie. To nie był zwyczajny piknik. Nie było suchego prowiantu, a wyszukane gorące potrawy. Tym razem danie z wołowiny z ziemniakami i warzywami. A na deser przepyszne czekoladowe ciasto. Jedli w zgodnym milczeniu, rozkoszując się wyśmienitym smakiem i przepiękną muzyką. - Już więcej nie dam rady - westchnęła Shey. Wiedziała, że powinna być bardziej zdystansowana, jednak wszystko ją urzekało: jedzenie, atmosfera i... czego nie chciała przyznać. .. towarzystwo. - Wolałbym teraz wrócić do wcześniejszego wątku - zagadnął Tanner. - Którego? Badań kosmosu? Nie ma sprawy, z przyjemnością. Ludzkość musi eksplorować nowe obszary, a to ostatni niezbadany teren. - Nie myślałem o kosmosie, a... o nas. - Tanner, to miał być wyjątkowy wieczór. Nie psujmy go, rozmawiając o mrzonkach, które nie mają najmniejszych szans na spełnienie. Wkrótce wyjeżdżasz, a mnie jest miło, że zostaliśmy przyjaciółmi. - Racja, wyjeżdżam. No tak, przeczucie jej nie myliło. Dobrze się domyśliła. To ich ostatni wspólny wieczór. - Tak przypuszczałam. Pogodziłeś się z myślą, że między tobą a Parker wszelkie układy są wykluczone, że nic z tego nie będzie. Twój kraj na ciebie czeka, musisz wracać. Dokuczałam ci, ale ty docinałeś mi wcale nie gorzej, co było nawet fajne. Dobrze się z tobą bawiłam. - Podniosła się. - Ta kolacja to bardzo miły akcent. Jednak jeśli pozwolisz, pójdę już do domu. Muszę wcześnie rano otworzyć kawiarnię. - Shey... - zaczął Tanner. - Nic nie mów. Zwłaszcza nie życzę sobie żadnych cytatów z tej książki, do której wracasz co chwila. Wystarczy krótkie „do widzenia". Tanner też podniósł się z miejsca. Jego oczy błysnęły niebezpiecznie. Shey chciała się cofnąć, by nie być tak blisko niego, jednak nie mogła tego zrobić. - Wyjeżdżam, ale nie sam. Chciałbym, żebyś pojechała ze mną. - Sięgnął do kieszeni i wyjął pierścionek. -Shey... - Nic nie mów... ani słowa. Nie mogę w to uwierzyć. Chcesz dać mi pierścionek, który był przeznaczony dla Parker? Obiecałeś wrócić do domu z narzeczoną, więc łapiesz pierwszą z brzegu dziewczynę... - Ten pierścionek kupiłem specjalnie dla ciebie. I zapewniam cię, że wcale nie łapię pierwszej lepszej dziewczyny... - Dobra, niech ci będzie. Tak czy inaczej zabieraj go. - Shey, zdążyłem cię trochę poznać. Pozujesz na twardą kobietę, ale to tylko maska, pod którą ukrywasz złote serce. Shey czuła, że się rumieni. Jak uczennica. Jej policzki piekły