tych nieszczęsnych kobiet, które nazywasz obcymi?
- Popełniłem błąd - rzekł głucho Christopher. - Okropny błąd. - I przypuszczasz, że to wyznanie powstrzyma mnie od odejścia? - Odejścia? - powtórzył ze zgrozą. - Lizzie, ty nie możesz ode mnie odejść. - Nie mogę z tobą zostać. Nie mogę żyć z mężczyzną, który tak dalece nie panuje nad sobą, że jest gotów mnie zaatakować, gdy najdzie go taka potrzeba. Gdyby to nie było takie przerażające, to chybabym cię wyśmiała. - Nie śmiej się ze mnie, Lizzie! - Christopher znów był na nogach i uderzał w błagalny ton. - A zresztą, śmiej się, rób, co ci się podoba, tylko nie mów o rozstaniu. - Dlaczego miałabym zostać? Jak to w ogóle możliwe? - Żeby pomóc swojemu mężowi. Ojcu swoich dzieci. Usiadł ponownie i zaczął ją przekonywać, jak bardzo, jak bezgranicznie kocha ją i dzieci, że są dla niego wszystkim. Nie wyobraża sobie bez niej życia. Kiedy wytknęła mu z niesmakiem, że jest żałosny, przyznał jej rację. Owszem, jest właśnie taki, a do tego śmieszny i bardzo słaby. - Niełatwo takiemu facetowi jak ja mówić w ten sposób o sobie. Lizzie milczała. - Miałem takie potrzeby, odkąd tylko sięgam pamięci Próbowałem się opanować, naprawdę, ale nigdy długo ni wytrzymywałem. To rodzaj uzależnienia. - Czy to diagnoza? - spytała ironicznie. - Owszem. - Radziłeś się kogoś? - Raz. Dawno temu. - Dlaczego tylko raz? - To zbyt upokarzające. - Rozumiem. - Nie, nie rozumiesz, bo i skąd? To są całe lata poczucia winy i wstydu, szukania sposobów, by to ukryć, uciec przed tym, aby móc kontynuować tę wartościową część życia. Powiedziałem sobie, kiedy zabrnąłem naprawdę głęboko, że przynajmniej dobro, które świadczę, może przeważyć moją słabość. - I uwierzyłeś w to? - Tak, uwierzyłem i nadal wierzę, że jeśli nawet nie jestem dobrym człowiekiem, to także i nie do końca złym. - Zamilkł na chwilę. - Chyba jestem dobrym ojcem... przynajmniej mam taką nadzieję. - Tak - przyznała. - Rzeczywiście jesteś. Później zdała sobie sprawę, że w tym momencie wciąż znajdowała się w stanie szoku. Kiedy siedziała tam i słuchała go, jakaś jej cząstka nadal była