pokusy, ale w pokoju nie było ani ikony, ani najmniejszego choćby obrazka.

  • Edward

pokusy, ale w pokoju nie było ani ikony, ani najmniejszego choćby obrazka.

08 August 2022 by Edward

– No, proszę. – Mikołaj Wsiewołodowicz z zadowoleniem kiwnął głową. – Przynajmniej nie będzie zapalenia. A teraz pani. I odwrócił się do leżącej damy gołymi, poharatanymi plecami. Zaczęły się jeszcze gorsze tortury. Usiadłszy na tapczanie, pani Polina zaczęła wycierać białą skórę swojego wybawiciela, z trudem powstrzymując się, by jej nie pogłaskać dłonią. Szczególnie kłopotliwe były chwile milczenia. Przez lata klasztornego życia zapomniała nawet, że takie przerwy w rozmowie są najniebezpieczniejsze. Od razu słychać własny przyspieszony oddech, a w skroniach zaczyna stukać. Polina Andriejewna nagle zaczęła wstydzić się swego dezabilu i rozejrzała się wokoło – co by takiego włożyć? Ale nic nie znalazła. – Zimno? – spytał gospodarz, nie odwracając się. – A niech pani narzuci burkę, nic innego i tak nie ma. Pani Lisicyna podeszła po zimnej podłodze do okna, owinęła się w ciężką, ostro woniejącą owczą skórę. Zrobiło się nieco spokojniej, a wiejący przez dziurę wiatr przyjemnie studził zarumienioną twarz. W dali, u stóp mierzei, stała grupka mnichów i na coś czekała. Potem otworzyły się drzwi kaplicy Pożegnalnej, wyszedł z niej człowiek bez twarzy, w czarnym, spiczaście zwieńczonym stroju. Zebrani skłonili się przed nim w pas. Tamten przeżegnał ich i skierował się w stronę brzegu. Dopiero teraz pani Polina zauważyła łódkę z wioślarzem. Czarny człowiek usiadł na dziobie plecami do Kanaanu i czółno popłynęło ku Rubieżnej. Tam, nad samą wodą, czekały na niego jeszcze dwie takie same postaci bez twarzy, w pustelniczych kapturach. – Brat Kleopa wiezie do pustelni nowego pokutnika – mrużąc oczy (etui z okularami zostało na podłodze nieczynnego pawilonu razem z sukienką), powiedziała pani Lisicyna do gospodarza, który też podszedł do okna. – Nazywa się ojciec Hilariusz. Spieszno mu opuścić ziemski padół. Uczony człowiek, przez wiele lat studiował teologię, ale najważniejszego o Bogu nie zrozumiał. Pan chce od nas nie śmierci, tylko życia... – Uwaga bardzo w porę – szepnął wprost do ucha pan Mikołaj, po czym znienacka wziął ją za ramiona i odwrócił do siebie. Patrząc z góry, spytał kpiąco: – No więc – po kim wdowa, czyja narzeczona? I nie czekając na odpowiedź, objął i pocałował w usta. W tym momencie Polina Andriejewna przypomniała sobie straszny obraz, który widziała dawno temu, jeszcze w dzieciństwie. Jechała malutka z rodzicami w gości do sąsiedniego majątku. Pędzili szybko, z wiaterkiem, po pokrytej śniegiem rzece Moskwie. Przed nimi jechały sanie z podarunkami (zbliżały się święta). Nagle rozległ się suchy trzask, na gładkiej białej powierzchni pojawiła się czarna szczelina i nieodparta siła pociągnęła w nią zaprzęg – najpierw sanie ze stangretem, potem chrapiącego, bijącego przednimi kopytami konia... Ten właśnie trzask, który wbił jej się w pamięć na zawsze, usłyszała teraz. Znów zobaczyła jakby na jawie: spod czystej bieli wychodzi na powierzchnię coś ciemnego, strasznego, palącego i rozlewa się coraz szerzej, coraz szerzej. Zadrżała, wparła się rękoma w pierś uwodziciela, rzekła błagalnie: – Mikołaju, miły, proszę się ulitować... Niech mnie pan nie dręczy! Nie mogę... W żaden sposób nie mogę! I tak szczerze, z dziecięcą prostotą to powiedziała, że słodki kusiciel wypuścił ją z objęć, zrobił krok do tyłu, skłonił się żartobliwie. – Szanuję pani wierność narzeczonemu i więcej nie ośmielę się wystawiać jej na próbę. Teraz dopiero Polina Andriejewna go pocałowała, ale nie w usta – w policzek. Chlipnęła: – Dziękuję, dziękuję... Za... za zmiłowanie. Mikołaj Wsiewołodowicz westchnął z żalem. – Tak, to z mojej strony wielka ofiara, ponieważ miła pani jest niezwykle pociągająca, zwłaszcza z tym siniakiem. – Uśmiechnął się, zauważywszy, że dama pospiesznie odwróciła głowę w bok i spojrzała na niego z ukosa. – Jednakże w podzięce za moją bohaterską powściągliwość proszę mi przynajmniej powiedzieć, kto jest tym szczęśliwcem. Komu dochowuje pani takiej niezachwianej wierności, nie bacząc na ustronność miejsca, uczucie

Posted in: Bez kategorii Tagged: pavlovic olsztyn, cola na włosy, pryszcze domowe sposoby,

Najczęściej czytane:

Wreszcie przyszedł jej do głowy bezpieczny temat.

- Nie wiedziałam, że jesteś oficerem marynarki - skłamała gładko, czyli tak, jak wymagała tego jej profesja. - Służyłem w marynarce parę ładnych lat. Teraz moja funkcja jest niemal czysto reprezentacyjna. Zgodnie z tradycją drugi syn powinien wybrać karierę wojskową. - Dlaczego zdecydowałeś się na marynarkę? ... [Read more...]

pokręcił ...

głową. Zawsze był ich przywódcą, jakże miał więc wytłumaczyć, że nieustanna pogoń za przyjemnościami zaczęła mu się wydawać nie do zniesienia? Wszyscy udawali, że chcą coś dla niego zrobić, choć nie wiedział dlaczego. Nie chciał ... [Read more...]

drzwi, bo wtedy nie miałaby już gdzie pójść.

Nie podda się rozpaczy. Ludzie z Yorkshire, choć nieokrzesani i nieufni, przede wszystkim byli niezależni i samodzielni. Na początku Becky myślała, że zdoła sobie poradzić sama. Później jednak zaczęła w to wątpić. Michaił był zbyt potężny, wpływowy i bogaty. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 online.warszawa.pl

WordPress Theme by ThemeTaste