Wyspa należała jednak do Dane'a, nie do niej.
W mieszkaniu zatrzymała się w holu, a Dane badał wejście, salonik i kuchnię. Podszedł do panoramicznego okna i wyjrzał na zatokę. 215 - Ładny widok - pochwalił. - Tak. - Ale małe pokoje. Wzruszyła ramionami. - To droga dzielnica, na takie mnie stać. Mieszkam tutaj właśnie dlatego, że podoba mi się ten widok. Odwrócił się do niej. - Nie zaproponujesz mi niczego do picia? - Chcesz drinka? Roześmiał się. - Masz minę, jakbyś wstąpiła do Ligi Trzeźwości. Nie, wystarczy kawa albo herbata. Weszła do kuchni i zapytała: - Zwykła, aromatyzowana czy bezkofeinowa? - Zwykła. Pozostał przy oknie. Gdy zrobiła kawę, oparła się o kontuar, oddzielający kuchnię od pokoju. - No i? - No i co? - Jesteśmy tu, bo miałeś mi powiedzieć, dlaczego szukasz Sheili w klubie striptizowym - przypomniała. Odwrócił się od okna i spojrzał na nią. Przez dłuższą chwilę milczał. - Kelsey, ciągle ci powtarzam, żebyś trzymała się od tego z daleka. I mówię to z całą powagą. Narażasz siebie i innych ludzi. Poza tym mam wrażenie, że czegoś mi nie powiedziałaś, że masz coś, czego ja nie mam. Od chwili gdy przyjechałaś, nie szukasz właściwie Sheili, tylko depczesz mi po piętach. Dlaczego akurat mnie? 216 - Nieprawda. To ty pojechałeś za mną do Lathama, a potem zdobyłeś abordażem łódź Izzy'ego. Właśnie wtedy, gdy wypytywałam go o Sheilę. - To wszystko zdarzyło się później. Najpierw ty mnie zaatakowałaś. Dlaczego? Wzruszyła ramionami. - Daj spokój, Dane, przecież znasz powód. Przyjechałam, Sheili nie było, Cindy poradziła, żebym porozmawiała z tobą. Wiedziała, że byliście razem u Nate'a, uważała, że łączy was coś więcej niż zwykła znajomość. Zresztą miała rację. Nie protestował. Stał tylko przy oknie i słuchał. - Cindy powiedziała mi, że po powrocie bardzo się zmieniłeś - kontynuowała. - Stałeś się zgorzkniały i bez życia. - Musi chodzić o coś więcej, chyba że chowałaś do mnie urazę przez te wszystkie lata. Na przykład czepiasz się mnie bardziej niż tej kreatury Andy'ego