Lucy,
Kocham cię z całego serca. Na zawsze twój, Colin Miała wrażenie, że jakieś macki ściskają ją za gardło. Nie mogła oddychać i nie widziała nic przed sobą. Potknęła się o własne stopy i zatoczyła się na schodkach. – Lucy – usłyszała głos Sebastiana. Podtrzymał ją i powtórzył: – Lucy, co ci jest? Z trudem łapała oddech. – Ten sukinsyn. Ten sukinsyn! – wydyszała z bezsilną wściekłością. – Powiedz mi, czy to Barbara? Bo jeśli tak, to zaraz do niej pójdę i... i... – Urwała, z trudem łapiąc oddech otwartymi ustami. Sebastian prawie wniósł ją na werandę. – Przestań, bo dostaniesz szoku tlenowego i będę musiał ci włożyć na głowę papierową torbę. Nadmiar tlenu w płucach. Lucy wiedziała, co w takiej sytuacji należy zrobić. Zamknęła usta, policzyła do trzech, wciągnęła powietrze nosem i powoli wypuściła je ustami. – Jeszcze dwa razy – powiedział Sebastian. – Madison i J.T... – Jeszcze dwa razy, Lucy. W niczym im nie pomożesz, jeśli zemdlejesz. Wiedziała, że miał rację. Po chwili zaczęła oddychać normalnie. Wyjął jej z ręki karteczkę, przeczytał i mięśnie jego twarzy napięły się odrobinę mocniej. – Nie spodziewałam się tego – powiedziała Lucy. – Trzeba być chorym, żeby zrobić coś takiego. Wstała, przytrzymując się jego ramienia. Mieszkał bez wody i prądu, wyrzekł się przemocy, walczył z własnymi demonami, ale był tu, twardy i mocny jak skała. – Wyrzucę te kwiaty – powiedział. Lucy skinęła głową. – Dziękuję. – I zadzwonię do Platona. Opinia Sebastiana o Barbarze Allen była krótka i jednoznaczna. – Siedzi w czymś po sam czubek głowy. – Czy to opinia profesjonalisty? – uśmiechnęła się Lucy. – Intuicja. Siedzieli przy stole w kuchni i pili kawę bez kofeiny. Było już dawno po kolacji. Madison i jej brat spali. – Czy intuicja nigdy cię nie zawodzi? – spytała Lucy. – Owszem, gdy chodzi o to, czy mam ochotę na cheeseburgera, czy nie. Natomiast nigdy przy kłamstwach, intrygach, gwałtach. – Wzruszył ramionami. – No, prawie nigdy. Zdarzało mi się pomylić. – Czasami zapominam, czym się zajmujesz. Gdy tu jesteś, wydajesz się całkiem zwyczajny. – Nie jestem zwyczajny – rzekł cicho. – A jak firma radzi sobie bez ciebie? – Zatrudniłem dobrych pracowników. Lucy napiła się zimnej kawy. – Wracając do Barbary. W czym ona może brać udział? Masz