starszych sióstr.
- Zaraz ruszają - odezwał się ratownik - więc jeśli chce pan zamienić słowo... Matthew uznał, że poradzi sobie bez maski, a jeśli będzie szedł wolno, obejdzie się także bez pomocy. Kiedy zbliżył się do karetki Chloe, sanitariuszka uśmiechnęła się i przesunęła w głąb, robiąc mu miejsce. - Jak się miewasz? - spytał, starając się ocenić wielkość szkód zarówno fizycznych, jak psychicznych. Chloe skinęła tylko głową. Wciąż wyglądała na mocno wystraszoną. - Wszyscy wyszli cało, skarbie. - Matthew zmusił się do uśmiechu. - Nie musisz się martwić o siostry. - A Kahli? - Bezpieczny, jest z Baileyami. Coś w jej twarzy wciąż go niepokoiło, nawet teraz, w tej chwili szoku po przeżytym koszmarze. Nie widział tego, czego oczekiwał - ulgi, jakiegoś ożywienia, nic tylko strach. - Chloe, kochanie - przemówił łagodnie - co się wydarzyło przed pożarem? 353 - Nic. - Ale Zuzanna dzwoniła do mnie i prosiła, żebym przyjechał. - Tak? - W głosie dziewczynki wyraźnie zabrzmiała czujność. Sanitariuszka znów wynurzyła się z wnętrza wozu. Była krótko ostrzyżoną blondynką około trzydziestki. - Pojedzie pan z nami? - Czy nic jej nie dolega? Bo przedtem dość długo nie dawała się obudzić. Zastanawialiśmy się, czy... - Znowu się rozkaszlał. - Była w porządnym szoku i prawdopodobnie nawdychała się dymu. - Poklepała Chloe przyjaźnie po ręce. - Tak czy inaczej, jest w całkiem niezłej kondycji, prawda, malutka? Matthew zerknął za siebie i zobaczył, że Kat wykłóca się ze strażakiem, żeby ją wpuścił za taśmę. - Na razie tu zostanę - odrzekł z wysiłkiem - muszę z kimś jeszcze porozmawiać. - Pan też wymaga opieki. - Kobieta zmierzyła go wzrokiem. - Za długo przebywał pan w dymie, mógł pan sobie poważnie zaszkodzić. Wtem rozległ się donośny krzyk protestu i wszyscy odwrócili głowy. Przy drugim ambulansie stała grupka ludzi. W świetle błyskających lamp i reflektorów samochodowych Matthew ujrzał długie włosy ze srebrnymi igiełkami. Flic chyba się z kimś szarpała, wykłócała, potrząsała gwałtownie głową... Nagle zrozumiał powód jej wzburzenia. Imogen - w białej koszulce i skarpetkach migających w ciemności niczym świetlne plamy - biegła przez ulicę w stronę wrzosowiska. - Imo! - Głos Chloe wyraźnie wydobywał się z bolesnym wysiłkiem. Matthew odczekał jeszcze sekundę, a potem puścił się biegiem, zostawiając w tyle ambulans i Chloe. Wcześniej sądził, że jego siły uległy całkowitemu wyczerpaniu, ale teraz napędzał go strach. Był przekonany, że jeśli Imo zapędzi się w głąb wrzosowiska, wydarzy